26 września 1980 r. w narożnym budynku u zbiegu alei Bielskiej i ul. Edukacji narodziła się tyska Solidarność. Pełna nazwa brzmiała: Międzyzakładowa Komisja Założycielska NSZZ Solidarność regionu Tychy.
- Założycielami byli pracownicy ówczesnej Fabryki Samochodów Małolitrażowych (FSM), dziś Fiat Chrysler Automobiles (FCA). Do tej grupy dołączali się przedstawiciele innych zakładów. Po jednym z każdego. 30 czerwca 1981 r. zrzeszonych było 61 zakładów - wspomina Kazimiera Głogowska-Gosz, delegatka Solidarności Zakładu Elektroniki Górniczej w Tychach, która w tym gronie znalazła się w październiku 1980 r.
Przewodniczącym MKZ NSZZ Solidarność regionu Tychy został Leszek Waliszewski. Spotkania odbywały się raz w tygodniu, po pracy, i trwały do późnych godzin wieczornych. Do udziału w nich uprawniały specjalne legitymacje ze zdjęciem.
- Atmosfera była gorąca. Byliśmy pełni nadziei na zmiany. Niestety, przebieg tych spotkań zaburzały tzw. wtyki. Polegało to m.in. na podrzucaniu tematów, które istotę tych spotkań miały zepchnąć na boczny tor. Jednego razu ktoś, na przykład, krzyknął, że na fermie w Wilkowyjach giną kurczaki i przez kilka godzin mówiliśmy tylko o tym, zamiast omawiać sprawy ważne dla zakładów. Było to celowe działanie nakierowane na oderwanie nas od tych tematów - opowiada Kazimiera Głogowska-Gosz.
Działalność tej pierwszej Solidarności została przerwana wprowadzeniem stanu wojennego 13 grudnia 1981 r.
- Do siedziby MKZ NSZZ Solidarność przy Kopernika ZOMO wtargnęło już przed północą 12 grudnia. Działaczy wewnątrz nie było. ZOMO-wcy walili pałami po wszystkim, co się tam znajdowało, nawet w obrazek na ścianie. Zza kościelnego muru obserwowali to Andrzej Służalec i Jan Kosiba. Jeszcze tej nocy pozostali działacze zostali powiadomieni i ostrzeżeni przed najściem takich służb. Radzono im, by nie nocowali w swoich domach - wspomina Kazimiera Głogowska-Gosz.
Niestety, na niewiele się to zdało. Sama Andrzej Służalec przez tydzień trzymał się z dala od domu, ale kiedy poszedł tam 20 grudnia, natychmiast został ujęty.
- Został skuty kajdankami na oczach dzieci i wyprowadzony z domu. Rodzina nie miała prawa dopytywać się o jego los - mówi Kazimiera Głogowska-Gosz.
Tak się stało z wieloma innymi działaczami. - Część z nich miała do wyboru: więzienie albo wyjazd z kraju - mówi Kazimiera Głogowska-Gosz, która jest na etapie ustalania losów członków MKZ NSZZ Solidarność w Tychach. Na razie nie wiadomo, ilu z nich trafiło do więzienia, ilu dostało bilet w jedną stronę na obczyznę.
- Jedno jest pewne: straciliśmy wtedy wielu bardzo wartościowych obywateli. Działacze byli bowiem cenionymi inżynierami, lekarzami i innymi istotnymi dla społeczeństwa ludźmi - mówi pani Kazimiera.
Jej zdaniem, mówiąc dziś o Solidarności, trzeba wyraźnie podkreślać, o którą chodzi.
- Ta druga, która przetrwała do 1989 r., nie miała nic wspólnego z tą pierwszą, sprzed stanu wojennego. To już byli zupełnie inni ludzie, z innymi celami, choć występowali pod tymi samymi sztandarami, a represjonowani działacze pierwszej Solidarności zostali odsunięci na pobocze - mówi Kazimiera Głogowska-Gosz, która wprawdzie uniknęła więzienia, ale za swoją działalność zapłaciła utratą pracy i niemożnością znalezienia zatrudnienia przez długi czas.
8 września 2017 r., na 37. rocznicę powstania MKZ NSZZ Solidarność w Tychach, odbyła się uroczysta msza w kościele św. Jana Chrzciciela i odsłonięta została pamiątkowa tablica.
Odsłonięcie tablicy upamiętniającej powstanie MKZ NSZZ Solidarność w Tychach
Na 40. rocznicę nie ma żadnych uroczystości.
- To ze względu na duże rozproszenie dawnych działaczy. Nie wiadomo nawet, ilu ich jest w Polsce. Niektórzy podupadli na zdrowiu. Summa summarum, nie znalazł się nikt, kto jakąkolwiek uroczystość by zorganizował - mówi Kazimiera Głogowska-Gosz.
Najlepsze atrakcje Krakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?